Major Zdzisław Bielski urodził 6 czerwca 1925 roku. Jego ojciec walczył po stronie polskiej w wojnie z bolszewikami w 1920 roku. Matka z zawodu była nauczycielką.
Pan Zdzisław był żołnierzem Armii Krajowej. Uczestniczył w akcji „Burza”, w tym w operacji „Ostra Brama”. Po rozbrojeniu przez NKWD, uciekł z transportu jeńców, a następnie żył i pracował na Wileńszczyźnie pod przybranym nazwiskiem. Ujawnił się dopiero po przeprowadzce do Łodzi w 1947 roku.
Fragmenty wspomnień Pana Zdzisława:
„Rodzina mojej mamy od wieków mieszkała na Kresach Wschodnich – Ziemi Mińskiej. Rodowym gniazdem był niewielki majątek ziemski Wiłucewicze, położony około 30 km. na południe od powiatowego miasta Mołodeczna. Należał on do dziadków Marii i Ignacego Czaplińskich. Był to zubożały ród szlachecki pieczętujący się Herbem Szeliga. Rodzicami babci Marii, byli Downar-Zapolska i Kaznowski imiona nie znane. Babcia, Maria Czaplińska miała brata Kaznowskiego, który z żoną w okresie międzywojennym mieszkali w miasteczku Dubrowa. Ich córka Helena była żoną Jana Puszkina.”
***
„Mając 8 lat, dużo czasu spędzałem z kolegami moimi rówieśnikami nad rzeką. Pewien jej odcinek był szeroki i płytki, głębokość wynosiła około 80 cm. Wykorzystywaliśmy go do nauki pływania. Robiliśmy dwa wałki z trzciny o długości około 60 cm i średnicy 10 cm, wiązaliśmy je sznurkiem tak, aby były oddalone od siebie o około 40 cm. Wyporność trzciny była wystarczająca do uniesienia nas na wodzie, leżąc młóciliśmy wodę rękoma i nogami udając, że płyniemy. Naszymi „instruktorami pływania” byli starsi koledzy, którzy już umieli pływać. Po „kursie wstępnym” pływaki zostały wyrzucone. „Nauczyciele” chwytali nas za ręce i nogi, i rzucali na głębszą wodę, sposób był doskonały, szybko zaczynaliśmy pływać.”
***
„W niedziele rano dotarła do nas wiadomość, że wojska sowieckie o 400 przekroczyły granice państwa. Do Mołodeczna, od granicy było tylko 32 km. Odpór napastnikom dawały skromne oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza. Mimo tak znikomych liczebnie sił polskich, pierwsze oddziały wojsk napastniczych wkroczyły do miasta dopiero około godziny 1700.
Dziwny to był widok. Żołnierze poubierani w szare płaszcze – szynele długie do pięt, postrzępione u dołu, na głowach czapki ze szpicem tak zwane „budionowki”, na nogach buty z brezentu. U wielu karabiny na sznurkach. Tak wyglądali żołnierze, którzy przynieśli „Wolność Zachodniej Białorusi, oswobodzili ją od polskich panów, a nam kolejną niewolę”.”
***
„W marcu 1943 roku wstąpiłem do AK. Bronek Gabiński pseudonim „Spokojny,” o którym wcześniej wspominałem, dokonał zaprzysiężenia mnie i Zygmunta Wasilkowskiego. Przyjąłem pseudonim „PAC,” a Zygmunt – „ Wasilko”. Tworzyliśmy komórkę wywiadu na terenie parowozowni i stacji kolejowej. Naszym zadaniem było, obserwowanie ruchu pociągów, jednostek wojskowych, uzbrojenia wojskowego, kierunku jazdy, ilości żołnierzy przebywających na dworcu kolejowym i jakich formacji. Dane te przekazywaliśmy „Spokojnemu”.”
***
„W styczniu lub lutym 1947 roku ówczesne władze ogłosiły amnestię dla żołnierzy Armii Krajowej i podziemia zwalczającego władzę ludową. Oczywiście zapewniając wszystkim ujawniającym się właściwe traktowanie i przywileje jak dla pozostałych obywateli. Postanowiłem skorzystać z okazji i ujawnić się, przede wszystkim dla tego, żeby móc powrócić do swego nazwiska, miejsca i daty urodzenia. 17 kwietnia, udałem się do punktu wyznaczonego przez Urząd Bezpieczeństwa. Mieścił się on przy ul. Ansztadta, w bezpośrednim sąsiedztwie bursy.
W pokoju siedziało trzech, młodych oficerów UB, podszedłem do siedzącego najbliżej. Pierwsze co zrobił, to zażądał oddania broni. Po „spowiedzi” otrzymałem zaświadczenie o spełnieniu obowiązku ujawnienia się, już z prawdziwymi moimi danymi personalnymi.”